Mimo iż od 11 marca 2013 roku na terenie Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz testowania na zwierzętach zarówno kosmetyków, jak i surowców wykorzystywanych do ich produkcji, a także zakaz sprzedaży badanych w ten sposób produktów kosmetycznych, w praktyce kwestia certyfikowania i weryfikacji kosmetyków cruelty free („wolnych od okrucieństwa”) jest nieco bardziej skomplikowana.
Współczesna technologia pozwala na dokonanie oceny bezpieczeństwa produktów kosmetycznych bez przeprowadzania testów na zwierzętach. Z roku na rok na rynku kosmetycznym pojawia się coraz więcej produktów przyjaznych osobom, którym na sercu leży dobro zwierząt – osoby rezygnujące z produktów pochodzenia zwierzęcego, z powodów moralnych czy też związanych z troską o środowisko naturalne, dysponują coraz większym wyborem nie tylko w zakresie artykułów spożywczych, ale również kosmetyków.
Prawo Unii Europejskiej, zakazujące testowania kosmetyków na zwierzętach, jest pod tym względem pionierskie – śladami UE poszły jak do tej pory m.in. Norwegia, Indie, Turcja, Izrael oraz Nowa Zelandia, jednak wciąż istnieje wiele krajów, w których ten sposób badania produktów kosmetycznych jest dopuszczany, a nawet wymagany przez prawo. Jak ma się to do dystrybucji produktów przez znane marki kosmetyczne niemal na całym świecie, w tym na terenie UE? Jakie kontrowersje towarzyszą znanym i powszechnie stosowanym oznaczeniom na opakowaniach kosmetyków cruelty free? Co warto wiedzieć o kosmetykach „bez okrucieństwa” oraz o „nietestujących” markach?
Co oznacza certyfikat cruelty free?
Mianem kosmetyków cruelty free określa się produkty kosmetyczne, których działanie na żadnym etapie produkcji czy też przygotowywania do dystrybucji nie było testowane na zwierzętach. Definicja wyklucza również badanie w ten sposób surowców przez ich dostawców, a także zlecanie testów innym podmiotom. Rygorystyczna ocena bezpieczeństwa produktów, wymagana do ich legalnego wprowadzenia na rynek unijny, dokonywana jest innymi metodami laboratoryjnymi, przede wszystkim w ramach szczegółowych badań toksykologicznych składników kosmetyku.
W świetle prawa unijnego, każdy produkt kosmetyczny sprzedawany w obrębie UE powinien wpisywać się w definicję kosmetyków cruelty free. Wiele znanych marek prowadzi jednak dystrybucję jednocześnie w UE i tam, gdzie prawo dopuszcza – jak w Ameryce czy Australii – lub wręcz wymaga – jak w Chinach – testowania kosmetyków na zwierzętach przed wprowadzeniem ich do obrotu. W praktyce zatem, kupując produkt na terenie UE, więc kosmetyk w związku ze stanem prawnym nietestowany na zwierzętach, konsument kupuje de facto produkt od marki badającej kosmetyki w ten sposób lub zlecającej testy na zwierzętach innym podmiotom, co ma związek z dystrybucją w krajach – upraszczając – innych niż należące do UE. Inną powszechną praktyką jest wypuszczanie przez marki pozornie tych samych kosmetyków z różnymi recepturami, zależnie od kraju dystrybucji – np. z „testowanymi” składnikami w składzie w USA, lecz z ich „nietestowanymi” odpowiednikami na terenie UE.
Kosmetyki wegańskie a cruelty free – czy to synonimy?
Przeglądając prasę, blogi i portale internetowe, a także zapoznając się z ofertami producentów oraz dystrybutorów produktów kosmetycznych, napotkać można wprowadzające w błąd uproszczenie, sugerujące, iż kosmetyki cruelty free = kosmetyki wegańskie. Nie jest to prawdą. Kosmetyk wegański to produkt, który powstał bez wykorzystywania jakichkolwiek surowców pochodzenia zwierzęcego – sama definicja nic nie mówi o kwestii testowania produktu (lub jego składników) na zwierzętach. Ma to szczególne znaczenie w kwestii wypuszczania przez różne marki kosmetyczne pojedynczych linii produktów reklamowanych jako wegańskie, o wegańskiej recepturze.
Nie każdy produkt wegański należy do kosmetyków cruelty free i odwrotnie – nie każdy kosmetyk nietestowany na zwierzętach można określić jako wegański. Mimo receptury w pełni opartej na składnikach pochodzenia roślinnego, działanie danego kosmetyku mogło, zgodnie z działaniami danej marki, zostać przebadane na zwierzętach – mowa wówczas o kosmetyku wegańskim, lecz niewpisującym się w definicję kosmetyków „bez okrucieństwa”. I w drugą stronę – nie każdy z kosmetyków cruelty free jest produktem wegańskim, gdyż może zawierać w swoim składzie np.:
- miód
- wosk pszczeli
- kolagen
- jedwab
- elastynę
- chitynę
- guaninę
- koszenilę
- keratynę pochodzenia zwierzęcego
Są to surowce wykluczające wegańskość produktu, nawet jeśli ich działanie nie zostało na żadnym etapie przebadane na zwierzętach.
Kosmetyki cruelty free a dystrybucja w Chinach
Istotną przeszkodą z punktu widzenia producentów kosmetyków, a także kontrowersją w świetle troski o dobro zwierząt, jest sprzedaż przez marki kosmetyczne produktów w Chinach, gdzie testy kosmetyków na zwierzętach przed wprowadzeniem do dystrybucji wymagane są przez prawo. Marka sprzedająca swoje kosmetyki na terenie UE zobowiązana jest do ich nietestowania na zwierzętach, jednak te same produkty muszą zostać przebadane w ten sposób przed wprowadzeniem ich do obrotu na rynku chińskim – swoją drogą, rynku o ogromnych rozmiarach i wielkim znaczeniu handlowym. Marki zobligowane są wówczas do przeprowadzania testów na zwierzętach na własną rękę lub zlecania ich chińskim laboratoriom państwowym, dołączając w ten sposób swój udział w globalnym problemie wykorzystywania zwierząt do niejednokrotnie okrutnych praktyk.
Koniec końców, konsument samodzielnie decyduje o kupowaniu konkretnych artykułów lub rezygnowaniu z poszczególnych produktów czy kosmetycznych marek, warto jednak wiedzieć, iż kwestia kosmetyków cruelty free jest niejednoznaczna i bardziej skomplikowana, niż przedstawia się na pierwszy rzut oka. Dla wielu osób – a przede wszystkim dla tych, które rozumieją weganizm nie tylko jako dietę, lecz również filozofię i styl życia – dystrybucja produktów przez daną markę w kraju lub krajach, gdzie dopuszczane lub wymagane są testy kosmetyków na zwierzętach, wyklucza z powodów moralnych zaopatrywanie się w nie.